Dziady, Święto zmarłych, Samhain, Halloween… Początek listopada, to czas
kiedy wspominamy swoich zmarłych. Nawet do tej pory wierzy się, że w tym czasie
schodzą oni na Ziemię…
Zdjęcie z internetuKiedyś, ale i dziś wierzy się, że zasłona między tym, a tamtym światem jest najcieńsza. Dla naszych przodków Dziady Jesienne to
przede wszystkim festiwal poświęcony przodkom. Czy tak jest do dziś? W pewnym sensie tak.
Jesień jak już pisałam we wcześniejszych postach, sprzyja zadumie i
refleksji, także nad śmiercią. Nic więc dziwnego, że właśnie teraz w wielu miejscach
na całej Ziemi obchodzono i wciąż się obchodzi Święto Zmarłych.
Czy wiesz, że kiedy w Europie po przyjęciu chrześcijaństwa kościół nawet
nie zamierzał zmienić tej daty, bo dobrze wiedział iż to „walka z wiatrakami”.
Jedynie co udało się zmienić, to sposób jego celebracji. Kiedyś Dziady mimo iż
uroczyste i poważne, były okazją do ciepłego wspominania zmarłych, wznoszenia
za nich toastów, zapraszania ich do domu na biesiadę. To był też czas
radości. Teraz widzę iż to się powoli
zmienia, przynajmniej w moim otoczeniu. Sama jako dziecko pamiętam te smutną
muzykę w kościele, powagę, brak uśmiechów na twarzy. Myślałam, że tak trzeba.
Do czasu… 😉
Wracając jednak do przeszłości, do tego jak kiedyś obchodzono to święto.
Obrzędy jakie wykonywali nasi przodkowie wiązały się z całą masą przygotowań,
rytuałów i inkantacji, zwanymi właśnie Dziadami. Przygotowania zawsze
rozpoczynano porządnym sprzątaniem domostw. Każdy w końcu zapraszał do niego
swoich najbliższych, najbliższych którzy odeszli… Dlatego szykowano się tak,
jak na najwspanialsze przyjęcie. Sprzątano także mogiły i kurhany, bo bardzo
często obrzędy odbywały się także na cmentarzach. Coś Ci to przypomina? 😉 Jest tylko
różnica. Kiedyś przygotowano także maski, czy tak zwane karaboszki. Czy jeszcze
gdzieś teraz tak się robi? Niestety nie wiem… A może Ty wiesz?
Karaboszki to nic innego jak maski, wykonane najczęściej z drewna, które
rozstawiano dookoła obrzędowego kręgu. Zakładali je także uczestnicy obrzędów.
Z jednej strony były symbolem duchów naszych przodków, z drugiej pełniły
funkcję ochronną przed złymi duchami, które też w tym czasie zjawiały się na
Ziemi. Dzięki maskom, zostawiały tych ludzi w spokoju, bo nie słyszały ich
głosów.
Jak wspomniałam wcześniej, ważnym elementem był posiłek, który był
ofiarowany duchom. Nie wolno było jednak potraw solić, bowiem sądzono iż
podrażnia ona dusze. Dziady były jednak także dniem pamięci o domowych demonach
– pomocnikach. W niektórych regionach wierzono, że zmarli bliscy często
przeistaczają się właśnie w nie, więc
nie wolno było i o nich zapominać. Dla nich były przygotowane miseczki z
obiatami, które chowano za piece, w cichym miejscu, gdzie żyli „nasi domowi
pomocnicy”.
Na grobach, tak jak dziś, stawiano świece, lub rozpalano w pobliżu
ogniska by ogrzać zmarłych i pomóc odnaleźć duchom drogę do swojej żyjącej
rodziny. Dodatkowo ogień chronił żyjących przed wychodzącymi upiorami.
Dzisiaj tylko tyle. Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej
zapraszam do przeczytania między innymi „Słowiańskiej wiedźmy” oraz wielu
innych publikacji na ten temat. Sama też nie chciałabym wszystkiego powtarzać 😉Ale...
może nie znasz tej pięknej słowiańskiej
pieśni o śmierci, którą
pewne małżeństwo, jak wiele innych z tamtego
okresu, wyszukuje i „próbuje ratować od zapomnienia”...
Spodobał
Ci się tekst?
- To teraz czas na
Ciebie 😊 Będzie mi miło,
jeśli zostaniemy w kontakcie;
- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to
bardzo ważna wskazówka;
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić
się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to,
że doceniasz moją pracę;
- Bądźmy w kontakcie, obserwuj mój blog oraz polub mnie
na Facebooku i Instagramie.
Komentarze
Prześlij komentarz