Ostatni tydzień lutego był pełen Słońca (nadal nie odCzarowałam tego słowa, po złych doświadczeniach i trudno mi je nawet wypowiadać ☹ Nie sądziłam, że będzie to trwać tak długo…a jednak…potrzebuję więcej czasu niż sądziłam… muszę dać sobie na to pozwolenie i przestrzeń, a po tym wszystkim przestać pozwalać przeszłości znów ingerować w swoje „tu i teraz”. Czas puścić kolejną kotwicę o której pisałam wczoraj), ciepła, zieleni i coraz większej ilości kolorów…
Kiedyś przeczytałam w jednej z książek takie zdanie: „Czasami czuję się tak, jak bym rano wstawała z ciężarem całego świata na barkach… „ W ostatnich dniach tak właśnie i ja czuję, a jednak… po chwili „czucia” swojego stanu i jego akceptacji zaczynam działać… I muszę przyznać, że piękno w Naturze tego tygodnia mi w tym pomaga…
W ostatnich dniach było tak ciepło (nawet wczorajsze, przelotne opady deszczu tego nie zmieniły), że kiedy pracowałam w biurze, na kawową przerwę wychodziłam… na ogródek. Siadałam sobie na wygodnym krzesełku, przy małym okrągłym stoliku w ciepłych promieniach Słońca, które ogrzewały przyjemnie moje ciało. Delektowałam się smakiem ulubionej kawy latte, a czasami również herbaty 😉 słuchałam radosnego śpiewu ptaków i miałam szansę codziennie widzieć jak pojawiają się na rabatach nowe kwiaty oraz coraz większe ilości biedronek😊 Tak naprawdę gdzie nie spojrzałam te maleńkie czerwone owady w czarne kropeczki wylegiwały się w cieple, dokładnie tak samo jak ja 😉
Przy okazji w
ostatnich dniach obcięliśmy to, co obciąć się powinno, zmietliśmy liście, które
jeszcze ukrywały się w zakamarkach po jesieni, zgrabiliśmy co zgrabić trzeba
było, przekopałam warzywniak pod nowe sadzonki i nie mogłam się napatrzeć na
budzącą do życia Przyrodę na moim… chociaż nie do końca moim… (chociaż wolę
myśleć, że moim, bo to ja o niego dbam całym sercem i całą sobą w każdej wolnej
chwili od pracy zawodowej) małym skrawku zieleni… Moja magia codzienności… Moje
łapanie chwil w ciągu pracy, w której jestem 7 dni w tygodniu, chociaż… nie do
końca 😉
Mam zazwyczaj wolne od niej niedzielne popołudnia 😊
Chodzi mi o to, że nawet pracując na dwa etaty, zawsze znajduję czas na
odpoczynek, nawet jeśli to tylko po kilka minut, ale kilka razy dziennie… dla
mnie to jest priorytetem 😊 Tak samo jak 30-40 minut na ćwiczenia
o których też pisałam. W tym czasie nie odbieram telefonów prywatnych ani
firmowych, jak również nie odpisuję na wiadomości. To jest mój czas wyciszenia
i złapania oddechu oraz dystansu. Bardzo ważne jest dla mnie każdego dnia dbanie
o siebie, o swoje ciało i umysł, również dlatego, że stany depresyjne wracają w
najmniej odpowiednich momentach… Kto
choruje na depresje, wie doskonale o czym piszę… Nie wolno na ten temat milczeć
i „zamiatać” go pod przysłowiowy dywan. To codzienność wielu z nas… Nigdy nie
możemy zapominać o sobie i MUSIMY zwalniać w ciągu dnia, bo jeśli tego nie
robimy, źle to się kończy.
A u nas już w
sobotę wieczorem zapłonie ognisko 😊 „Ogień dla marca” o którym chyba już kiedyś wspominałam... oraz z okazji zbliżających się urodzin naszej młodszej Córci, bo zaczyna
świętować już w weekend 😉 Niech to będzie piękny i radosny
czas! 🙏
Spodobał Ci się tekst?
· To teraz czas na Ciebie 😊 Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie;
· Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka;
· Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę;
· Bądźmy w kontakcie, obserwuj mój blog oraz polub mnie na Facebooku i Instagramie.
Jesteś Wielka :)
OdpowiedzUsuń