L‘ Antica Pizzeria da Michele… wiedzieliśmy, że musimy tam skosztować oryginalnej pizzy. Od razu się zorientowaliśmy, że jest wyjątkowa, a codzienne kolejki przed wejściem tylko nas w tym utwierdziły.
"Quando si arriva in via Cesare Sersale, quello che colpisce è questa lunga fila di persone sparse sul ciglio della strada che più o meno pazientemente sono in fila davanti ad una piccola pizzeria. Una danza che sembra non avere una una coreografia certa si appresta a nascere davanti agli occhi dei visitatori che entrano in questo luogo, un'ammuina, un corri corri generale che però confusione non è: tutto è calcolato in maniera precisa, il pizzaiolo sulla pedana farà la sua pizza, il suo quadro, come diceva don Luigi, il palista con un gesto delicato e maestoso metterà la pizza nel forno, i camerieri accoglieranno con fare affacendato e schietto i clienti e, là dove si offrirà occasione, scambieranno due chiacchiere, azzardando qualche parola inglese con accento napoletanissimo. Questa è la danza dell'Antica Pizzeria da Michele, e sfido qualsiasi posto a imitare questo ambiente, che colpisce i visitatori con immagini uniche e originalmente napoletane." - Nello Oliviero, 1967
Zamówiliśmy stolik na 19:00 i gdy dotarliśmy chwilę przed czasem, a jednocześnie przed ponownym otwarciem, kolejka już stała. Nie zawiedliśmy się. Takiego ciasta nigdy nie mieliśmy okazji wcześniej skosztować. Co za smak, co za uczta dla podniebienia! Mogę śmiało powiedzieć na swoje „tu i teraz”, że lepszego ciasta na pizzę nie jadłam. Faktycznie… jest jedną, jak nawet nie najlepszą w Veronie. Wzięliśmy trzy rodzaje: Buffala, Marinare i Do nich dwa piwa. Dla mnie Neapolitan Craft Beer Red Strong Ale, a dla chłopaków Neapolitan Craft Beer Lager Gold. Wytwarzane tylko dla nich, więc nie znajdziemy w sklepach. Moje pyszne, z lekką nutą słodyczy, bardzo delikatną, acz wyczuwalną. I jak się okazało było mocniejsze 😉 Z ciekawostek. Pizzę robią dokładnie na bazie tego ciasta od początku istnienia Firmy, czyli od 1870 roku. Oczywiście przepis tajny 😉 I jak się domyślasz, nie było to nasze jedyne cieszenie się tymi smakami. Kolejnym razem, wieczór przed powrotem do Warszawy zamówiliśmy margherite, z buffalą i trzecią z białą kiełbasą oraz świeżym szpinakiem. Poezja smaków! Jeszcze przy wyjściu jak stałam z telefonem w ręku a Michał płacił, pomyślałam, że fajnie by było zrobić zdjęcie jak robią pizzę. Chyba słyszeli moje myśli, bo jeden z kucharzy zawołał mnie za ladę i powiedział, że mogę zrobić zdjęcia. Miałam okazję zajrzeć do dużego pieca, pstryknąć fotkę i nagrać krótki filmik 😊
Maxela Ristorante Vineria, to restauracja której nie możesz przegapić będąc w Veronie. Znajduje się naprzeciwko Ponte Scaligero di Castelvecchio więc na pewno łatwo ją znajdziesz. Co za uczta dla podniebienia i oczu, co za smaki, co za ludzie! Uczciliśmy w Niej również 19 urodziny córci, na których mieliśmy przyjemność delektować się spaghetti pomodoro, pastą carbonara, kurczakiem w sosie pomarańczowym z pieczonymi ziemniakami i ponad kilogramowym stekiem te-bone 😊 Był też owocowy tort niespodzianka wniesiony ze świeczkami przez obsługę i odśpiewane Tanti Augurii z życzeniami, uściskami, ze śmiechem oraz życzliwością😊
Wspomniałam na początku o lodach, a we wcześniejszych dniach o lodziarni, naprzeciwko mieszkania które wynajęliśmy. I przed którą codziennie stały długie kolejki 😊 To Gelateria Dal 1947 La Romana. Ależ w niej przysmaki! Nie tylko lody, ale i przepyszne naleśniki. A ilość odwiedzających mówi sama za siebie. I nie mam tu na myśli turystów 😉
Jeśli mowa o słodyczach, to warto także skosztować Torta Russa Di Verona, czyli ciasta francuskiego nadziewanego aromatycznymi migdałami i amaretto. Jedna z legend mówi, że w latach 50 ubiegłego wieku, jeden z cukierników pracujących na statkach wycieczkowych, zrobił je specjalnie dla pięknej Rosjanki o niebieskich oczach, w której się zakochał. Stąd nazwa Russa 😉
A po drodze... gdzieś w trakcie spacerów ;-)
Fanii Laboratorio Della Piadina (Laboratorium Piadiny), też tuż obok, naprzeciwko wynajętego mieszkania, przy lodziarni. Miałam przyjemność delektować się „kanapką” z mortadelą, zielonym pesto i serem. Ależ to było obłędnie pyszne. Wyboru oczywiście sporo, co widzisz na zdjęciu. Godna polecenia. I taka „swojska” 😉
PS. We wtorek kolejna część wpisu z naszego pobytu w Veronie i mała niespodzianka na którą trafiliśmy 😉
Spodobał
Ci się tekst?
- To teraz czas na
Ciebie 😊 Będzie mi miło,
jeśli zostaniemy w kontakcie;
- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to
bardzo ważna wskazówka;
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić
się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to,
że doceniasz moją pracę;
- Bądźmy w kontakcie, obserwuj mój blog oraz polub mnie
na Facebooku i Instagramie.
Komentarze
Prześlij komentarz