Jak łącze pracę w domu, w swojej Firmie z życiem rodzinnym. Cz.2

Tak jak pisałam wcześniej, wyznaczyłam sobie i innym granice odnośnie mojej pracy. Nadal mi trudno nie odejść od komputera gdy akurat pracuję na miejscu żeby nie wstawić i nie wyjąć prania (tak, nadal to robię, ale coraz rzadziej), ale mogę się pochwalić, że w godzinach pracy żadnych kaw i ciasteczek z koleżankami, jak również wciąż przedłużających się rozmów telefonicznych 😉

Samodyscyplina w moim przypadku to słowo klucz, bo bardzo łatwo powiedzieć sobie, „Oj tam, to tylko chwila”, „Pranie, obiad, może odkurzanie…” Nie! Pracując w biurze, na etacie przecież tego nie robiłam, więc dlaczego teraz sobie na to pozwalam? Przez te niby krótkie przerwy na wykonywanie domowych obowiązków, mój czas pracy się wydłużał, a często i zaległości rosły. Odkąd daje sobie czas tylko i wyłącznie na pracę, nie zapominając oczywiście o przerwach (ale nie na prace domowe, a ODPOCZYNEK),  jestem dużo mniej zmęczona i bardziej kreatywna. Robię nawet więcej niż wcześniej i dużo sprawniej. I mam czas na blog, oraz studia i kursy co jeszcze dwa lata temu, ba! Rok temu wydawało mi się niemożliwym, bo jak rozciągnąć dobę? A jednak 😊 

Mam oczywiście dni dużo bardziej intensywniejsze od innych, że czuję iż się nie wyrabiam, ale kto ich nie ma? Wystarczy tylko odpowiednio do danej sytuacji podejść by się nie zadręczać na koniec dnia, że powinnam była zrobić jeszcze to czy tamto. Po co to sobie robić? Nie zdążyliśmy tego dnia, zrobimy kolejnego. A i tak przecież zawsze wybieramy priorytety, to co konieczne i niezbędne. Resztę można załatwić później…

Gdy czuję, że mam zbyt wiele na głowie, zbyt dużo obowiązków zatrzymuję się na chwilę… Muszę się wyciszyć, w czym pomaga mi joga, nawet jeśli ma to być tylko 5 minut, lub chwila tańca, by odłożyć emocje na bok i na spokojnie zastanawiam się jak pomóc samej sobie. Tak jak wcześniej napisałam. Wybieram priorytety, które muszę załatwić w pierwszej kolejności, zastanawiam się czy ktoś mi  może w czymś pomóc. Tak! POMÓC! Z biegiem lat nauczyłam się prosić o pomoc, wyrzuciłam ze swojej głowy błędne i bardzo szkodliwe  przekonanie, że jest ono oznaką słabości.

A chwile zwątpienia? One są normą, każdy je ma, to nieunikniony element naszego życia. Po co z tym walczyć?  Nikt z nas nie jest ze stali. Pozwalajmy sobie na chwilowe uleganie słabościom. Dzięki nim, nawet jeśli wyda Ci się to bzdurą, będziemy lepiej funkcjonować. Piszę to z własnego doświadczenia 😊



Spodobał Ci się tekst?

  •  To teraz czas na Ciebie 😊  Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie;
  •  Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka; 
  •  Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z   innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją   pracę;  
  •  Bądźmy w kontakcie, obserwuj mój blog oraz polub mnie na Facebooku i Instagramie.

 

Komentarze