Wieści z naszego covidowego, wspólnego „pola walki”

Niemoc, bóle mięśni, bóle kości, głowy, karku, brzucha, strata węchu, smaku… Bóle w klatce piersiowej i ta koszmarna bezsilność… Nasza codzienność od ponad dwóch tygodni po zrobieniu testów i od ponad trzech od pierwszych objawów, jak nam się zdawało, zwykłego przeziębienia.

U jednego z nas brak węchu i smaku, by po kilku dniach wciąż nie czuć między innymi cebuli, kawy, a jedynie od pobudki do nocy czuć zapach smażonych kotletów schabowych, przez co chciało się jeść. Może teraz to śmiesznie brzmi, lecz w tamtym czasie to była masakra! Nic nie czuć, tylko schabowe, których nie robiliśmy… Ktoś inny zaczął czuć jedynie zapach i smak mleka, mimo iż go nie pił… Do tego tak duże zmęczenie, że wstawało się ok. południa i wciąż czuło się jedynie zapach schabowego, przez co głód był tak duży, że trzeba było coś zjeść… zjadało się tylko odrobinę, po czym znów chciało się spać… Dziwne uczucie, tak nie realne i tak męczące… Innym chciało się tylko owoce lub lody, inni jedli jak zwykle, a inni zupełnie nie mieli apetytu. U każdego jednak każdy kęs jedzenia sprawiał tak ogromne zmęczenie, że trudno było przełykać, trudno było wstać Przejście z jednego pomieszczenia do drugiego powodowało zasapanie jak byśmy przemierzyli wiele kilometrów szybkim tempem i to pod górę Do tego niewytłumaczalne „szaleństwo” w psychice. Dziwne uczucia, chwilami przerażające, których nikomu nie życzymy.

W między czasie praca on-line na tyle ile to było możliwe, wyciszanie się, „karmienie” pozytywnymi myślami by odgonić strach. Oglądanie lekkich filmów, a ograniczenie wiadomości, które nie pomagały. Po raz kolejny przekonałam się o mocy pozytywnego nastawienia, pozytywnego myślenia. Już od dłuższego czasu pielęgnuję w sobie świadomość, że trudne i z pozoru niepomyślne zdarzenia w naszym życiu mają wielką wartość i sens, którego w pierwszym momencie nie zawsze widzimy. Przez ostatnie prawie trzy lata wielokrotnie się o tym przekonałam, jak o tym, że za każdą ciemnością ukrywa się dla nas mnóstwo światła, które trzeba tylko odkryć. A to zależy wyłącznie od nas samych. Czy damy sobie na to szanse, czy sobie na to pozwolimy… Odkąd zajęłam się samorozwojem, odkąd nad sobą pracuję wiem, że nasze nastawienie do tego, co się wydarza, jest bardzo ważne. Dlatego i w tym trudnym dla nas czasie, mimo iż nie było to łatwe, otwierałam się na lekcje które płynęły z tej sytuacji i wciąż otwieram. Odpuszczałam, słuchałam swojego ciała, swoich potrzeb i bardzo dbałam o to by reszta Rodziny robiła podobnie. „Karmiłam” swoich bliskich tylko tym co pozytywne. Pozytywnymi słowami, pozytywnymi treściami, pozytywnymi filmami 😊 Oczywiście nie było tak „idealnie” przez te wszystkie dni, bo zdarzały się spięcia, wybuchały emocje… to normalne. Jednak to wszystko, czego się uczę, nad czym pracuję od dłuższego czasu pomagało by nie przeciągać złego nastroju… Dokonywałam świadomych wyborów, które pomagały nam przetrwać i wciąż pomagają, bo nadal borykamy się z konsekwencjami choroby. Choroby, która przyszła niespodziewanie po ostrożności jaką wykazywaliśmy, przy noszeniu maseczek poza domem i po szczepieniach. A jednak przyszła, wkroczyła w nasz świat jak huragan, wywracając naszą codzienność do góry nogami. Codzienność, którą musieliśmy po raz kolejny przeorganizować i po pierwszym szoku unormować na tyle, ile można było w tych warunkach. 


Spodobał Ci się tekst?

  •  To teraz czas na Ciebie 😊  Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie;
  •  Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka; 
  •  Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z   innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją   pracę;  
  •  Bądźmy w kontakcie, obserwuj mój blog oraz polub mnie na Facebooku i Instagramie.

    

Komentarze