Tarczyca, niepozorny motylek

Wygląda bardzo niepozornie, jak kilkucentymetrowy motylek wewnątrz szyi. Niestety… kiedy zaczyna szaleć robi się małym potworem. Dobrze wiedzą o tym osoby chorujące na nadczynność lub niedoczynność tarczycy tak jak, ja.

Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że tarczyca ma bardzo duży wpływ na nasze życie i nasz rozwój. Najogólniej można powiedzieć, że może spowodować spowolnienie wszystkich mechanizmów w organizmie lub ich zwiększenie. Nie leczona, lub źle leczona nadczynność może spowodować nawet psychozy, a niedoczynność prowadzi do depresji. Oczywiście również wiele innych czynników ma wpływ na choroby psychiczne, ale i problemy z tarczycą są na tej liście czego sama się dowiedziałam po długim czasie chorowania. 

Ilu z nas męczy się latami, zadręczając przy tym bliskich nie zdając sobie sprawy, że  powodem jest właśnie ten „niepozorny motylek”?  Ilu z nas wybucha jak wulkan z powodu drobiazgów? Jak wielu nam w przeciągu kilku minut potrafi się zmienić nastrój, od śmiechu do płaczu czy wręcz histerii? Jak wiele osób staje się ociężałych, spowalnia się mowa, zwalniają się  procesy myślowe, waga wciąż rośnie praktycznie nie jedząc? Do tego suchość skóry, łamliwość paznokci, spowolnienie bicia serca, wypadanie włosów i jak u mnie również nienaturalna i nie proporcjonalna do reszty ciała grubość szyi? I ta koszmarna zmienność nastrojów o której wcześniej pisałam, jak i reakcje innych od oburzenia, krytyki po współczucie a nawet obgadywanie, bo jesteśmy tak bardzo niewychowani. Ile osób to przeżywało, ile osób nadal w tym tkwi mając żal do samych siebie, wierząc, że ich zachowanie, to tylko wyłącznie ich wina, ich niedojrzałość i Bóg wie co jeszcze?  

Z chorobami tarczycy chorym bardzo trudno żyć, tak samo trudno jest żyć z nami, naszym bliskim. Zwłaszcza jeśli nie znamy przyczyny, a dodatkowo pojawia się psychoza lub depresja. Bardzo ważne jest trafienie na odpowiedniego lekarza, który nas pokieruje. Ja bardzo długo chodziłam od jednego, do drugiego by trafić na tego, który zlecił mi wizytę u endokrynologa, w między czasie przechodząc niezliczoną ilość badań i zawodów…  Jednak i wtedy nie było łatwiej. W przeciągu kilku lat lekarze mi się zmieniali, i dopiero po długim czasie trafiłam na lekarkę która mnie „uratowała” i „ratuje” dalej wciąż dostosowując dawkę leku by było coraz lepiej. I jest lepiej 😊 Ulga… Ulga którą w pełni zrozumie osoba przechodząca to samo co ja…  Tylko, że oprócz niedoczynności jeszcze walczę z jej innymi konsekwencjami. Ważne, że w końcu wiadomo co mi jest i dlaczego. Ważne, że nie jestem wariatką za jaką często mnie uważano, osobą niezrównoważoną psychicznie od której trzeba trzymać się z daleka,  ale osobą która zachorowała tylko nie trafiła szybko na dobrego specjalistę. Ważne jest leczenie, odpowiednie leczenie i zmiana własnego myślenia. Pozbycia się poczucia winy oraz wstydu…

Dbajcie o siebie, nie rezygnujcie z siebie, nie słuchajcie otoczenia, wyzwisk, krytyki, obgadywania… Szukajcie pomocy i nigdy, przenigdy w siebie nie wątpcie. Nie zawsze nasze zachowanie wynika z naszego charakteru, „braku wychowania” jak wielu uważa, a właśnie z choroby… A często i kilku, które są konsekwencją braku wcześniejszego leczenia…  Jeśli to tylko trwa zbyt długo, dłużej ponosimy konsekwencje, dłużej trwa leczenie. 



Spodobał Ci się tekst?

  •  To teraz czas na Ciebie 😊  Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie;
  •  Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka; 
  •  Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z   innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją   pracę;  
  •  Bądźmy w kontakcie, obserwuj mój blog oraz polub mnie na Facebooku i Instagramie.


Komentarze