To był dobry weekend. Chociaż zbyt krótki, za szybki, ale… z mnóstwem drobnych radości i wzruszeń... 😊
Poranna kawa z Najpiękniejszą z Najpiękniejszych Kobiet w mojej Rodzinie, którą zdecydowanie zbyt rzadko widuję… W południe ochłoda przepyszną, cytrynową lemoniadą zrobioną przez N 😊 Posiłki jedzone w ogrodzie, rozmowy, żarty, śmiech do bólu brzucha, kwiaty, warzywa i zioła z własnego warzywnika, Słońce i taras, kieliszek, a nawet kilka 😉 prosecco, Najbliżsi tuż obok, książka, pszczoły, odwiedziny Świerszcza, Motyle które przysiadały na schnących ubraniach, zapach letniego powietrza pełnego wielu aromatów i w końcu wieczorny zapach floksów, nagrzanych przez Słońce…
W niedzielę oprócz prawdziwie letniego ciepła, a nawet gorąca 😊 przetoczył się przez nasz ogródek silny wiatr. Wiatr, który przemknął do szklarni, szeleścił liśćmi pomidorów. Na rabatach wyginał łodygi kwiatów, które wciąż nieśmiało się trzymały Słońca. Poruszał trawą, rozsypał płatki róż, tak jak by chciał rozrzucić wspomnienia minionych dni (a wśród nich białe piórko, które kurczowo trzymało się źdźbeł trawy). Próbował szarpać obrusikiem w kwiaty który leży na małym stoliku pod jabłonką. W powietrzu unosił się zapach bazylii, mięty i ziemi, tak bardzo mi znajomy, tak bliski, jak lato z dzieciństwa. Wiatr dźwięczał w pustych doniczkach, które czekają aż coś do nich wsadzę i szeleścił w firance uchylonego okna. To był nie tylko silny wiatr, który targał wszystkim co napotkał na swojej drodze, ale poruszał coś głębokiego, w środku, coś, co już dawno wydawało mi się zapomniane… A jednak… 😉
Tak, to był bardzo dobry weekend… Weekend na złapanie głębokiego oddechu po trudach, bolączkach, bezsilności… Weekend na złapanie głębokiego oddechu przed kolejnymi bardzo ciężkimi wyzwaniami, bo to, że jesteśmy „we dwoje” nie zawsze oznacza iż jest łatwiej (nie znoszę porównań, tekstów „jest Ci łatwiej bo masz męża” które słyszę od kobiet które go nie mają… Skąd mogą wiedzieć?! Skąd u nich zawsze ta pewność?! Niczego nie wiedzą… Nikt niczego nie wie, bo nie jest nami, tak jak my nie wiemy, z czym boryka się osoba obok nas… Przestań porównywać, przestań mieć w sobie tę pewność! Nigdy mieć nie będziesz i nigdy nie będziesz wiedzieć wszystkiego. Nie zawsze jest trudniej temu kto jest sam, często bardzo trudno jest też we dwoje. Tu nie ma reguły. Kiedyś dokładnie tłumaczyłam, teraz robię to zdecydowanie rzadziej, chociaż uczę się tego nie robić wcale, bo to i tak nic nie daje. Inni zawsze wiedzą lepiej…). Oby takich weekendów jak najwięcej…
Poranna kawa z Najpiękniejszą z Najpiękniejszych Kobiet w mojej Rodzinie, którą zdecydowanie zbyt rzadko widuję… W południe ochłoda przepyszną, cytrynową lemoniadą zrobioną przez N 😊 Posiłki jedzone w ogrodzie, rozmowy, żarty, śmiech do bólu brzucha, kwiaty, warzywa i zioła z własnego warzywnika, Słońce i taras, kieliszek, a nawet kilka 😉 prosecco, Najbliżsi tuż obok, książka, pszczoły, odwiedziny Świerszcza, Motyle które przysiadały na schnących ubraniach, zapach letniego powietrza pełnego wielu aromatów i w końcu wieczorny zapach floksów, nagrzanych przez Słońce…
W niedzielę oprócz prawdziwie letniego ciepła, a nawet gorąca 😊 przetoczył się przez nasz ogródek silny wiatr. Wiatr, który przemknął do szklarni, szeleścił liśćmi pomidorów. Na rabatach wyginał łodygi kwiatów, które wciąż nieśmiało się trzymały Słońca. Poruszał trawą, rozsypał płatki róż, tak jak by chciał rozrzucić wspomnienia minionych dni (a wśród nich białe piórko, które kurczowo trzymało się źdźbeł trawy). Próbował szarpać obrusikiem w kwiaty który leży na małym stoliku pod jabłonką. W powietrzu unosił się zapach bazylii, mięty i ziemi, tak bardzo mi znajomy, tak bliski, jak lato z dzieciństwa. Wiatr dźwięczał w pustych doniczkach, które czekają aż coś do nich wsadzę i szeleścił w firance uchylonego okna. To był nie tylko silny wiatr, który targał wszystkim co napotkał na swojej drodze, ale poruszał coś głębokiego, w środku, coś, co już dawno wydawało mi się zapomniane… A jednak… 😉
Tak, to był bardzo dobry weekend… Weekend na złapanie głębokiego oddechu po trudach, bolączkach, bezsilności… Weekend na złapanie głębokiego oddechu przed kolejnymi bardzo ciężkimi wyzwaniami, bo to, że jesteśmy „we dwoje” nie zawsze oznacza iż jest łatwiej (nie znoszę porównań, tekstów „jest Ci łatwiej bo masz męża” które słyszę od kobiet które go nie mają… Skąd mogą wiedzieć?! Skąd u nich zawsze ta pewność?! Niczego nie wiedzą… Nikt niczego nie wie, bo nie jest nami, tak jak my nie wiemy, z czym boryka się osoba obok nas… Przestań porównywać, przestań mieć w sobie tę pewność! Nigdy mieć nie będziesz i nigdy nie będziesz wiedzieć wszystkiego. Nie zawsze jest trudniej temu kto jest sam, często bardzo trudno jest też we dwoje. Tu nie ma reguły. Kiedyś dokładnie tłumaczyłam, teraz robię to zdecydowanie rzadziej, chociaż uczę się tego nie robić wcale, bo to i tak nic nie daje. Inni zawsze wiedzą lepiej…). Oby takich weekendów jak najwięcej…
Spodobał Ci się tekst?
· To teraz czas na Ciebie 😊 Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie;
· Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka;
· Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę;
· Bądźmy w kontakcie, obserwuj mój blog oraz polub mnie na Facebooku i Instagramie.
· To teraz czas na Ciebie 😊 Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie;
· Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka;
· Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę;
· Bądźmy w kontakcie, obserwuj mój blog oraz polub mnie na Facebooku i Instagramie.












Komentarze
Prześlij komentarz